Kredyty hipoteczne w 2011 roku ?

Pewna jest tylko zmiana – to stwierdzenie jak ulał pasuje do sytuacji na rynku kredytów mieszkaniowych niemal każdego roku. Nie inaczej będzie w przyszłym. Trudno wykluczyć wystąpienie wydarzenia podobnego, jak upadek Lehman Brothers i wyobrazić sobie strach, jaki znów padłby na instytucje finansowe, ale wiadomo na pewno, że czeka nas kilka zmian.

W efekcie banki i ich klienci znów będą musieli działać w nowych warunkach. Na niepewność wpłyną przede wszystkim trzy elementy:
 
1. zmiana warunków programu Rodzina na Swoim, czyli kredytów z dopłatami do odsetek dla małżeństw i osób samotnie wychowujących dzieci, które nie mają jeszcze mieszkania. Stanowią one ok. 16 proc. wszystkich kredytów mieszkaniowych. Trudno będzie ten odsetek utrzymać po planowanym obniżeniu cen mieszkań, kwalifikujących się do programu, oraz wyłączeniu mieszkań z rynku wtórnego, na którym kupowane jest teraz co siódme mieszkanie;

2. planowane podwyżki stóp procentowych – pożegnamy się z ich historycznie niskim poziomem;

3. planowane wdrożenie w życie Rekomendacji S II, której celem jest całkowita likwidacja lub znaczne ograniczenie udzielania kredytów walutowych. Tymczasem udział kredytów w całkowitej wartości kredytów na zakup nieruchomości wynosi niemal 25 proc. Wielu potencjalnych chętnych, planujących zadłużenie się w walutach, zostanie zmuszonych do pożyczania w złotych i zapewne zdecyduje się na niższe kwoty.
 
Nie ma wątpliwości, że zmiany te uderzą w dwa najbardziej czułe punkty oferty kredytowej banków, czyli dostępność i cenę. Dlatego choć z pozoru oczywisty wydawałby się wzrost sprzedaży kredytów mieszkaniowych, to jednak należy oczekiwać, że wartość udzielonych kredytów będzie zbliżona do tegorocznej. Wyniesie prawdopodobnie około 50 mld zł. W efekcie rynek kredytów mieszkaniowych, a wraz z nim i nieruchomości, dalej będzie znajdował się gdzieś pomiędzy euforią z lat 2007-2008 a słabym rokiem 2009. W czasie boomu kredytowego Polacy pożyczyli na nieruchomości odpowiednio: 56 i ponad 57 mld zł, by w roku 2009, po wybuchu kryzysu, wziąć kredyty za niecałe 39 mld zł. Na szczęście zapowiada się, że w 2011 roku bliżej nam będzie do tych lepszych czasów.

Autor: Halina Kochalska / OpenFinance