Gaz nadal iskrzy na linii Moskwa-Bruksela

Władymir Czyżow, rosyjski ambasador przy UE, wprost odmówił dostosowania umów Gazpromu z państwami, przez które będzie przebiegał Gazociąg Południowy, do wymogów stawianych przez unijne prawo. Stawia to te państwa w sytuacji, w której mogę wybrać jedynie, czy będą płaciły kary Gazpromowi, czy UE - informuje serwis EurActiv.pl.

Nowy Rok przyniósł kolejny rozdział w konflikcie na linii Komisja Europejska – Rosja. Niedawno zakończone prawosławne święta nie przyniosły do Moskwy atmosfery pokoju i pojednania: Rosja pozostaje równie wojownicza i asertywna, co w grudniu.

Przyczyny konfliktu

Przypomnijmy: w zeszłym miesiącu KE oświadczyła, że umowy zawarte przez Gazprom (będący własnością państwową rosyjski monopolista gazowy) z siedmioma państwami będących członkami UE lub Wspólnoty Energetycznej łamie już istniejące zobowiązania tych państw wobec Unii.

Na mocy tej umowy miał powstać Gazociąg Południowy, tzw. South Stream, czyli bliźniaczy projekt do już działającego Gazociągu Pólnocnego (czyli Nord Streamu). Jest to element rosyjskiej strategii dywersyfikującej korytarze dostaw energetycznych do UE. Nord i South Stream pozwolą rosyjskiemu gazowi omijać Ukrainę, która była już oskarżana przez Rosję o różnego rodzaju nieprawidłowości dotyczące tranzytu gazu przez jej terytorium.

Siedem państw, przez terytorium których ma przebiegać South Stream to Austria, Bułgaria, Chorwacja, Grecja, Serbia, Słowenia i Węgry (mapka przebiegu na stronie projektu tutaj). Serbia nie jest (jeszcze) członkiem UE, ale należy do Wspólnoty Energetycznej.

Pozycja UE

UE miała trzy główne zastrzeżenia wobec umów podpisanych między Gazpromem a tymi siedmioma państwami: Gazprom, będąc producentem i dostawcą gazu nie może być jednocześnie właścicielem infrastruktury przesyłowej (tzw. unbundling), nie było w nich zapewnienia dostępu do South Streamu trzecim firmom (czyli brak sprawiedliwej konkurencji) oraz dostosowaniu taryf do wymogów prawa UE.

Przed końcem roku, UE wyraziła opinię, że umowy trzeba będzie renegocjować, bo w obecnym kształcie budowa gazociągu jako takiego jest zgodna z prawem, ale przesłanie jakiejkolwiek ilości gazu – już by je naruszało. Bułgaria się ugięła i poprosiła KE o pomoc w renegocjowaniu umowy z Gazpromem – piszemy o tym szerzej Opens external link in new windowtutaj.

Strona rosyjska nie przyjęła dobrze tej opinii i powiedziała, że umowy dwustronne stoją ponad wszelkimi innymi zobowiązaniami tych państw.

Opinia Rosji

Ambasador Rosji przy Unii Europejskiej Władimir Czyżow powiedział wczoraj w Brukseli, ze Rosja nie  będzie negocjować z Komisją unieważnienia lub zakończenia umów z wymienionymi powyżej 7 państwami.

Czyżow, podtrzymając stanowisko Rosji nt. prymatu umów bilateralnych, oznajmił, że jeśli KE uzyska upoważnienie do prowadzenia negocjacji od wszystkich zainteresowanych państw, to te negocjacje powinny się skupić na dostosowaniu prawodawstwa unijnego, w tym Trzeciego pakietu energetycznego do umów zawartych przez Gazprom – a nie vice versa.

Jednak jednym z głównych założeń tego pakietu było właśnie uniemożliwienie dostawcom gazu zdominowanie sieci przesyłowej, co stoi w sprzeczności z obecnym modelem działania Gazpromu.

Na razie pozostałe kraje nie zdecydowały się przekazać mandatu negocjacyjnego KE. Jeśli te państwa nie wypełnią postanowień umowy z Rosją, to Rosja najprawdopodobniej zaskarży je do trybunału międzynarodowego. Eksperci oceniają, że w takim przypadku Rosja wygra sprawę, a rzeczone państwa będą musiały zapłacić wysokie kary za złamanie umowy.

Z drugiej strony, wypełnienie warunków umowy z Rosją na razie te wszystkie państwa na kary finansowe i gniew ze strony Brukseli. Austria, Bułgaria, Chorwacja, Grecja, Serbia, Słowenia i Węgry są więc między młotem a kowadłem. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jawi się renegocjacja umowy z Gazpromem, a na to Rosja nie wyraża zgody. (kk)