Warszawski COP jeszcze się nie zaczął, a Francuzi już myślą o swoim, paryskim COPie za dwa lata. Mają nadzieję, że sukces COP21 przyniesie wzrost poparcia dla rządu i prezydenta - jak podaje serwis EurActiv.pl.
Rząd francuski w porozumieniu z prezydentem François Hollande stwierdzili, że COP21, mający mieć miejsce w 2015 r., będzie jednym z kluczowych punktów jego programu politycznego. Hollande potrzebuje sukcesu, który przekonałby do niego większość Francuzów, jako że jego notowania osiągnęły najniższy punkt w historii, z zaledwie 28 proc. obywateli jest z niego zadowolonych.
Minister spraw zagranicznych Laurent Fabius już zapowiedział, że co miesiąc aż do czasu COP21 będzie się spotykał z ministrem środowiska Philippem Martinem oraz wiceministrem rozwoju Pascalem Canfinem, by zapewnić maksymalny stopień przygotowania Francji do szczytu.
Jacques Lapouge, francuski ambasador przy ONZ ds. negocjacji klimatycznych powiedział francuskim posłom w Zgromadzeniu Narodowym (izby niższej parlamentu francuskiego), że Francja ma trzy główne cele, które chce osiągnąć do czasu COP21. Są to: wynegocjowanie międzynarodowego porozumienia klimatycznego obejmującego wszystkie państwa, przyjęcie tekstu wiążącego prawnie oraz utrzymanie ambitnego celu, by ograniczyć wzrost temperatury do poniżej 2°C.
Lapouge stwierdził, że COP21 „musi być konferencją, która znajdzie rozwiązania, która połączy wszystkie inicjatywy proklimatyczne, państwowe i prywatne. Musimy wymusić zmianę dyskursu: walka ze zmianami klimatycznymi to nie tylko wspólny wysiłek, to również inwestycja na przyszłość”.
Pytany o to, dlaczego Francja ma odnieść sukces tam, gdzie tak wiele innych państw poniosło porażkę, Lapouge zauważył: „mamy szczęście obserwować ewolucję pozycji USA [w kwestii zmian klimatycznych – przyp. red.] i John Kerry, odpowiedzialny za tę problematykę, jest zdecydowanym zwolennikiem porozumienia. Chiny również rozważają tę sprawę, chociażby po to, by zachować spokój społeczny w kraju”.
Stany Zjednoczone i Chiny, które odpowiedzialne są za 50 proc. światowych emisji gazów cieplarnianych już teraz poczyniły pewne kroki wskazujące na ich rosnącą świadomość ekologiczną. M.in., Waszyngton i Pekin zgodziły się w czerwcu na redukcję emisji czynnika chłodniczego HFC, określanego jako „super gaz cieplarniany”. Redukcja, na jaką zgodziły się Chiny, USA oraz pozostałe państwa grupy G20, to równowartość obcięcia emisji o 90 mld ton dwutlenku węgla do 2050 r.
Ambasador Lapouge uważa mimo tego, że to Europa ma wiodącą rolę w negocjacjach. Jednocześnie, wezwał on Komisję Europejską, by ta szybciej uszczegółowiła konkretne cele dla UE, tak by do 2015 r. Francja i pozostałe państwa miały jasno wytyczone stanowiska do negocjacji celów na 2020 r. KE jest z kolei dziś podzielona między zwolenników sektora energetycznego, którzy chcą utrzymania do 2020 r. obecnego celu cięcia emisji dwutlenku węgla o 20 proc., oraz tych, którzy chcą ostrzejszego cięcia, o 30 proc.
Francuscy obserwatorzy uważają, że szczyt Rady Europejskiej w marcu 2014 będzie forum, na którym – mimo wszystko – zapadną kluczowe decyzje w sprawie wspólnych europejskich celów oraz całości przygotowań do COP21.
Przed Radą Europejską będzie miał jednak miejsce szczyt klimatyczny w Warszawie, rozpoczynający się już za tydzień, 11 listopada. Porozumienie nie będzie zawarte na niej, ale wszyscy uczestnicy powinni określić swoje pozycje i cele. Przewiduje się również rozmowy na temat różnego rodzaju kwestii problematycznych, takich jak wsparcie finansowe krajów rozwiniętych dla krajów rozwijających się, które ma na celu złagodzenie kosztów zmniejszania emisji. (kk)