Jak zapowiedzieli tak zrobili. Wczoraj, 4 kwietnia, na ulice wyszli producenci biomasy. Na kilku polskich drogach ponad 100 osób uczestniczyło w pikietach. W ten sposób protestowali przeciwko dramatycznej sytuacji na rynku zielonych certyfikatów.
Blokady dróg zorganizowano w przynajmniej siedmiu miejscowościach. Protestujący raz na jakiś czas wstrzymywali ruch, przechodząc przez jezdnie. Organizatorem protestu było Stowarzyszenie Polska Biomasa. Jego przedstawiciel Krzysztof Łukaszczyk poinformował, że są zadowoleni z rozmiarów i spokojnego przebiegu demonstracji. Organizatorzy liczą na przyspieszenie rozmów z rządem na temat sytuacji na rynku certyfikatów.
Protesty odbyły się w Osjakowie (łódzkie), Boczowie, Skwierzynie (lubuskie), Ludwinowie (lubelskie), Klemencicach (świętokrzyskie), Pustkowie Wilczkowskim (dolnośląskie) i Marcinkowie (warmińsko-mazurskie). Choć zapowiadano kilkugodzinne blokady, pikietujący w rzeczywistości wstrzymywali ruch na krótko, przechodząc co jakiś czas przez jezdnię. Nie spowodowało to większych utrudnień w ruchu. W wielu miejscach protest odbywał się w obecności policji.
Głównym celem pikiet było ukazanie trudnej sytuacji producentów biomasy w Polsce. Ponieważ koncerny zrywają z nimi umowy na dostawy biomasy, wykorzystywanej w technologii współspalania, zdaniem protestujących zagrożonych jest kilka tysięcy miejsc pracy. Na transparentach pojawiły się hasła takie jak: "Zabiliście biomasę. Zabijcie nas", "Biomasa polska umiera", czy "Z Afryki łuskę ściągacie, a polską biomasę w d... macie".
Zła sytuacja na rynku zielonych certyfikatów utrzymuje się od wielu miesięcy. Ich sprzedaż nie opłaca się producentom energii, ponieważ, nie rekompensuje zakupu biomasy. Stąd ograniczenia w zapotrzebowaniu na biomasę. Przypomnijmy, że w marcu delegacja protestujących ze Stowarzyszenia Polska Biomasa przybyła pod siedzibę Ministerstwa Gospodarki, gdzie na ręce wiceministra Jerzego Pietrewicz złożyli petycję, a obie strony uzgodniły, iż spotkają się celem szczegółowego omówienia sytuacji.