Bułgarskie problemy z South Streamem

Nie ustają problemy z budową nowego gazociągu między Rosją a UE. Barroso przestrzega Bułgarię przed zbliżająca się procedurą naruszenia przepisów unijnych. Ponadto wczoraj wyszło na jaw, że bułgarski odcinek gazociągu będzie budowała firma, która należy do objętego amerykańskimi sankcjami miliardera Giennadija Timczenki - informuje serwis EurActiv.pl.

Po środowym (27 maja) nieformalnym spotkaniu Rady Europejskiej  kończący swoją drugą kadencję przewodniczący KE José Manuel Barroso po raz kolejny przypomniał o stanowisku Komisji Europejskiej w sprawie South Stream, tzw. Gazociągu Południowego.

Premier Bułgarii Płamen Oreszarski, który uczestniczył w szczycie Rady, skorzystał z okazji, by spotkać się z Barroso. Na tym spotkaniu zapewnił, że South Stream będzie zbudowany zgodnie z unijnymi przepisami.

UE jak na razie nie wycofała swoich zastrzeżeń co do projektu gazociągu. Jednak szef Gazpromu Aleksiej Miller stwierdził miesiąc temu, że budowa bułgarskiego i serbskiego odcinka South Streamu rozpocznie się w lipcu.

South Stream

South Stream jest południowym odpowiednikiem biegnącego przez Morze Północne Nord Streamu. Tak jak jego północny bliźniak (który działa od 2011 r.), South Stream ma pozwolić Rosji (poprzez państwowego giganta gazowego Gazprom) dostarczać gaz ziemny do odbiorców w zachodniej Europie z pominięciem dotychczasowych państw tranzytowych, czyli m.in. Ukrainy.

Umowy międzyrządowe na budowę South Streamu zostały podpisane w 2008 r. z siedmioma państwami, przez które ma przebiegać rurociąg. Są to Austria, Bułgaria, Chorwacja, Grecja, Serbia, Słowenia i Węgry. Wszystkie – prócz Serbii – są państwami członkowskim UE. Serbia, mimo że nie jest  jeszcze członkiem UE (w styczniu rozpoczęła negocjacje akcesyjne), należy do Wspólnoty Energetycznej, która również nakłada na nią pewne zobowiązania wobec UE w polityce energetycznej.

Unijna krytyka i rosyjska odpowiedź

Jednak wkrótce potem wyszło na jaw, że UE uznaje podpisane przez ww. państwa umowy z Rosją nt. budowy gazociągu za stojące w sprzeczności z unijnym prawem. Bruksela zgłosiła zastrzeżenia przede wszystkim do gwarantowanej pozycji Gazpromu jako właściciela sieci przesyłowej jednocześnie z byciem dostawcą samego surowca (brak tzw. unbundling).

By temu zaradzić, UE oczekuje zapewnienia przez strony umowy (a więc Rosję i siedem pozostałych państw) dostępu do nowego gazociągu innym dostawcom gazu, jak również doprowadzenia do separacji właściciela sieci przesyłowej od dostarczyciela gazu.

Rosyjski rząd i Gazprom twierdzą natomiast, że umowy dwustronne Federacji Rosyjskiej z siedmioma państwami są ważniejsze od przepisów unijnych. Nie zgadzają się na zalecane przez KE renegocjacje i grożą każdemu z państw wysokimi karami za zerwanie umowy.

Strojtransgaz

Ale w tym samym czasie, kiedy Barroso spotykał się z Oreszarskim, wyszła na jaw informacja, że gazociąg będzie zbudowany przez firmę Strojtransgaz (Стройтрансгаз), własność grupy STG Holdings. W STG Holdings większościowym udziałowcem jest Volga Group, która należy do Giennadija Timczenki. Timczenko zaś 20 marca br. został objęty sankcjami USA wprowadzonymi z uwagi na konflikt krymski.

Władimir Inkow, dyrektor wykonawczy South Stream Bulgaria, odpowiadzielnego za budowę bułgarskiej części gazociągu, również potwierdził, że kontrakt na budowę przypadnie właśnie Strojtransgazowi. Jego wartość oceniana jest na 3,5 mld euro, 20-30 proc. tej kwoty ma przypaść w udziale bułgarskim podwykonawcom.

Timczenko w 2013 r. był, wg magazynu „Forbes”, 9. najbogatszym człowiekiem w Rosji i 62. na świecie. Jest uznawany za bliskiego przyjaciela prezydenta Władimira Putina. Fakt, że osoba objęta sankcjami z powodu konfliktu na Ukrainie będzie korzystała na budowie gazociągu, który jeszcze bardziej uzależni energetycznie UE od Rosji, nie był w Brukseli dobrze przyjęty.

Komentarz Barroso

Barroso powiedział EurActiv, że „dał unijnym przywódcom jasno do zrozumienia” w trakcie wczorajszego szczytu, że „UE musi pozostać zjednoczona w kwestii bezpieczeństwa energetycznego. Nikt z przywódców nie miał co do tego wątpliwości”.

Barroso dodał również, że przedstawił przywódcom zastrzeżenia KE w sprawie umów pomiędzy państwami członkowskimi i Serbią (należącą do Wspólnoty Energetycznej, więc również stosującej unijne prawo w kwestiach energetycznych) z jednej strony a Rosją  z drugiej. Przewodniczący zapewnił, że konkretne działania zostaną szybko podjęte.

Jednym z tych działań, według niego, jest jego wczorajsza rozmowa z Oreszarskim. Barroso miał poinformować bułgarskiego premiera o zamiarach Komisji Europejskiej, która chce „zapewnić przestrzeganie przepisów dotyczących rynku wewnętrznego. Bez przestrzegania tych zasad bezpieczeństwo energetyczne zarówno Bułgarii, jak i całej UE byłoby zagrożone” – zwrócił uwagę Barroso.

Konsekwencje dla Bułgarii

Jeśli Bułgaria szybko nie rozwieje wątpliwości Komisji Europejskiej dotyczącej South Stream, to sprawa może się skończyć na poddaniu Bułgarii procedurze naruszenia przepisów unijnych (więcej TUTAJ). Wtedy Bułgaria dostanie kilka miesięcy na odpowiednie zmiany w przepisach, a jeśli się im nie podda, to Komisja Europejska będzie mogła ją oskarżyć przed Trybunałem Sprawiedliwości w Strasburgu.

Centroprawicowa opozycja, której liderem jest partia GERB wprost nazywa rząd socjalistów „prorosyjskim”. Z tego powodu opozycja żąda głosowania nad wotum nieufności dla gabinetu Oreszarskiego. Debata w parlamencie ma miejsce dzisiaj(28 maja), jednak GERB nie ma większości w parlamencie, a druga partia opozycyjna Atak jest otwarcie prorosyjska i eurosceptyczna.  (kk)